Ciekawa marka: Hada Labo z Japonii

Kwas hialuronowy to chyba jeden z najpowszechniej stosowanych składników kosmetycznych – ze względu na właściwości nawilżające. Można go znaleźć we wszystkim – od pianek do mycia twarzy, po kremy i kosmetyki.

Dlatego japońskie kosmetyki z serii Hada Labo, których jedynym aktywnym składnikiem jest kwas hialuronowy wydają się cokolwiek dziwnym pomysłem. Jednak Japończycy potrafiliby sprzedać lód Eskimosom, więc nic dziwnego, że i ta marka odniosła międzynarodowy sukces.

Hada Labo obiecuje, że ich kwas hialuronowy jest bardziej skuteczny i przykleja się do skóry. Sami wypromowali również specjalny sposób nakładania swoich produktów – mianowicie należy go z wigorem klaskać po twarzy, aby pobudzić cerę do wchłaniania produktu ;D Rumieniec gwarantowany!

Skusiłam się na wypróbowanie z ich produktów Hada Labo Essence, czyli kremu pomyślanego jako ostatni etap w codziennej pielęgnacji, oraz ich piankę do mycia twarzy. W obu produktach podobał mi się nieskomplikowany skład, neutralny zapach oraz prosty wizerunek marki.

Hada Labo Essence oceniam bardzo wysoko – rzeczywiście nawilża cerę i jest jednocześnie na tyle lekka, że nie powoduje przetłuszczania, ani nie pozostawia warstewki na skórze. Jest to jednak produkt dość drogi, za maleńka buteleczkę, która starcza na 2 tygodnie, trzeba zapłacić ponad 35 SGD. Pianka była delikatna i dobrze oczyszczała twarz. Nie kupię jej jednak po raz drugi, gdyż znam pianki, które poza oczyszczaniem robią coś więcej dla cery.

Komentarze

  1. A to dziwy cenowe w tym Singapurze...Wcześniej pisałaś,że Majorica Majorca droga, teraz, że kosmetyki Hada Labo - dziwie się, bo nic z tych rzeczy tu nie zauważyłam. Mieszkam w Jp. i używam m.in. produktów w/w marek. Kolorówka MM nie jest droższa od innych "córel wielkich marek", jak Integrate, Kate, czy podobnych drug store'owych malowideł. A za tonik/esencje Hada Labo zapłaciłam tydzien temu 850 yenow...tyle, co lepsze piwo z dobrym pubie. Najdrozszy był krem, ale i ten kosztuje 1280 Y. To naprawde żadne wielkie pieniądze za kosmetyk.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Signapurze jest wiele takich paradoksów cenowych - np. kupowanie kosemtyków Dior czy Chanel taniej mnie wychodziło w Singapirze, niż w Polsce. Ale marki japońskie i koreańskie ciesza się tutaj dobrą sławą, a co za tym idze, jest na nie duży popyt - więc producenci mogą z łatwością pompować marże.

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak, co do tzw. "wysokopółkowych" kosmetyków, obserwuje ten sam paradoks. Opłaca mi sie kupować w Jp, nawet uwzględniając różnice walutowe wychodzi taniej. Nie wszystko oczywiście, ale np. maskary Heleny Rubenstein zwożę do ojczyzny na pęczki, robiąc prezenty przyjaciółkom. Perfumy tez tańsze. Za to przepłacam za jedzenie, he he ;)
    A'propos jeszcze Hada, a konkretnie metod aplikacji - generalnie w Jp. hołduje sie metodzie wklepywania, wgniatania, dociskania, okładania itd. - wszytsko, byle nie rozciągać skóry chocby minimalnie, co miałoby miejsce, gdybyśmy krem wsmarowywały, czy przeciągały po twarzy tonikiem. To samo rekomenduje i reklamuje wiele innych, m.in SKII - a tak w ogóle - próbowałaś SKII? Polecam, choć to akurat rzeczywiscie drogie. PS. Byłam w Singapurze 2 m-ce temu, zakochałam się w tym miejscu...

    OdpowiedzUsuń
  4. jak ja bym chciała mieć taką cerę jak ta dziewczyna z reklamy..

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy w polskich sklepach znalazłabym coś, co ma podobne działanie?Ostatnio słyszałam w reklamach o tym kwasie, ale nigdy nie zwracałam większej uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaglądam na Twój blog od jakiegoś czasu ;). Tak się własnie zastanawiam,chyba musisz mieć duże powodzenie wśród azjatów, nie masz typowo słowianskiej urody ;). Blada cera, wielkie oczy, rumieńce itd. ;p, posiadasz wszystkie cechy pożądane przez japonki, chyba nie masz tam zbyt wielu przyjaciółek ;D ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Pigeon - wydaje mi się, że jakiekolwiek serum z kwasem hialuronowym będzie działało podobnie.
    Sama kupiłam sobie kiedyśtakie malutkie serum Rossmanna za mniej niż 10 zł i używam go od czau do czasu, gdy skóra jest wysuszona. Działa rewelacyjnie.
    Pamiętajcie tylko, że używanie kwasu hialuronowego na skórę, kóra nie wymaga nawilżenia może spowodować wypryski.

    OdpowiedzUsuń
  8. cyt: "chyba musisz mieć duże powodzenie wśród azjatów, nie masz typowo słowianskiej urody ;). Blada cera, wielkie oczy, rumieńce itd. ;p, posiadasz wszystkie cechy pożądane przez japonki, chyba nie masz tam zbyt wielu przyjaciółek ;D ?"
    widze, że nic nie napisałaś...a to akurat ciekawe jest dla mnie też :) bez złośliwości pytam...
    mnie sie azjatki pytaja, co robie, że mam taka super cerę...zwłaszcza jak zauważą brak podkładu, ale jak mówię, że w zasadzie nic specjalnego, to sa bardzo rozczarowane i potem robią nieuprzejme komentarze...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaki masz model? Regular czy light?

    OdpowiedzUsuń
  10. Marka pojawiła się w Rossmanie. Kupiłam Hada Labo Tokyo, Anti-Aging Day Cream 40+. Koszmar. Lepki, słabo wchłaniający się specyfik. Po posmarowaniu twarz świeci się (mocno) cały dzień (nie używam podkładu, więc dla mnie nie do zaakceptowania). Skóra jest lepka i nieprzyjemna.Czy działa - nie wiem, bo nie nadaje się do stosowania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze pisane w celach promocji własnego bloga lub innych stron nie będą publikowane. Linki do relewantnych wpisów na blogach czy innych stronach są mile widziane. ale linki nie związane z tematem lub komentarze zawierające dopisany link do bloga nie będą publikowane.